niedziela, 18 maja 2014

Co dalej?

Hej.
Może zacznę od tego, że nie mam pojęcie czemu do Was się odzywam po tak dużej przerwie od ostatniego postu, ale natchnęło mnie dzisiaj aby cokolwiek napisać i wyjaśnić. Nawet nie wiem, czy ktokolwiek ze stałych czytelników to przeczyta, ale w głębi serca mam taką nadzieję.
Dzisiaj po raz pierwszy zatęskniłam za pisaniem opowiadań. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś zapytał mnie, czy mam jeszcze wenę i ochotę na pisanie opowiadań, definitywny odpowiedziałabym; nie. Teraz pytanie, czemu piszę to na blogu, gdzie zakończyłam opowiadanie? Ten blog, to jedyna MOJA strona na którą wchodzą codziennie ok. 200 osób. Czasami dostaję komentarze "Czemu już nie pisze?", "Piszesz świetnie, nie marnuj tego". Przypuszczam,że piszą to osoby, które bardzo związały się z moim blogiem, z tym opowiadaniem i ogólnie za moim pisaniem... Po tylu miesiącach...
Gdy skończyłam pisać opowiadanie "Internetowa miłość", chciałam spróbować czegoś innego. Niektóre osoby, wiedzą o jaki blog mi chodzi. Był to blog zupełnie nie w moim stylu. Chciałam się trochę upodobnić to innych "znanych" bloggerek. Teraz wiem, że dobrze zrobiłam usuwając go. W sumie to nie była jedyna przyczyny jego usunięcia, ale pomińmy ten fakt.
 Po tym jak napisałam ostatni rozdział, myślałam nad tym, aby napisać dalszą część głównej bohaterki Karoliny, ale... teraz myślę, że byłoby to bezsensu. Jeśli miałabym coś zacząć pisać to byłoby to coś NOWEGO.
I do czego zmierzam?
Chcę Was poinformować, że mam zamiar powrócić do pisania opowiadań. Pewnie zaraz pojawią się osoby, które napiszą "Wrócisz na miesiąc, a później usuniesz bloga". Osoby, które nigdy nie prowadziły dłuższy czas blog z opowiadaniem, czy z czymkolwiek innym , nie wiedzą ile czasu trzeba poświęcić na napisanie czegokolwiek stosownego do opublikowania.
Chcę wrócić do pisania gdzieś na początku czerwca, kiedy będę miała dużo wolnego czasu i uspokojoną sytuacje w szkole. Teraz mam do Was pytanie... Czy znajdą się tu osoby, które będą chciały czytać moje nowe opowiadanie? Zdaje sobie sprawę, że nie wrócą do mnie wszyscy czytelnicy, ale przynajmniej kilka...
Jeśli tak, proszę odezwijcie się w komentarzu. Jeśli nikt nie będzie chciała, zrozumiem i spróbuję jakoś od zera zacząć bez wypominania przeszłości.
To tyle :) xx


! Aktualnie prowadzę bloga o moim hobby, czyli fotografii. Jest to blog, który prowadzę o pewnego czasu. Jeśli macie ochotę wejść w ogóle na takiego bloga to zapraszam do napisania do mnie na fanpage. Nie chcę go tutaj podawać, bo jest to dla mnie prywatny blog i nie życzę sobie aby niektóre osoby miały do niego linka :) !

niedziela, 24 listopada 2013

Rozdział XLI

Na kanapie, ujrzałam obciskającą się Julię z jakimś nieznanym mi typem. Ogromnie się ucieszyłam, że nie jest to Kuba. Spoglądając się dookoła, nie zauważyłam Kuby, co spowodowało, że serce zaczęło mi jeszcze mocniej bić. Stanęłam twardo na środku pokoju i z poważną miną zapytałam:
- Gdzie jest mój chłopak?
- Pojechał do twojego domu, aby się z tobą zobaczyć - odpowiedziała Julia.
- Co?! Przecież ja ciągle siedziałam w altance na dworze! - mruknęłam zirytowana.
- Łukasz stwierdził, że pojechałaś taksówką do domu - burknęła.
W tym momencie, całe ciało zaczęło mi się gotować. Doszłam do wniosku, że to wszystko sprawa Łukasza. Ta cała "impreza" i wprowadzenie w błąd Kubę. Po prostu on tą całą intrygą od samego początku do końca zaplanował! Skierowałam ognisty wzrok na Łukasza, podbiegając do niego i wręczając mu "liścia" w twarz. Emocje jakie były we mnie, nie mogłam inaczej wypuścić. Należało mu się! Najchętniej powtórzyłabym to dziesięć raz, lecz chciałam jak najszybciej wrócić do domu i wyjaśnić sobie wszystko z Kubą. Wyjęłam z torebki telefon, po czym zadzwoniłam po taksówkę. Próbowałam się dodzwonić do Kuby, ale niestety numer był ciągle poza zasięgiem...
Czekając kilka minut na transport, chodziłam pokonywając parę kroków tam i z powrotem. Już nie byłam tak bardzo wściekła na Łukasza, lecz chciałam jak najszybciej spotkać się z Kubą. Najgorsze było to, że w pewnych momentach ,wierzyłam Łukaszowi, że pomyliłam się co do Kuby. Zachowałam się jak idiotka! Jeszcze kilkanaście minut temu, w głowie miałam tylko jedno. Jak powiedzieć Kubie, że między nami już koniec. Teraz wiem już, że nigdy nie nasunie mi się tak myśl do głowy.

                                                                            ***
Kiedy dotarłam pod swój dom, modliłam się tylko oto, aby Kuba jeszcze tam był. Przecież równie dobrze, mógł sobie pojechać już do domu. Było już zupełnie ciemno, więc wśród kilkunastu aut stojących na chodniku, nie mogłam zobaczyć, czy wśród nich jest auto Kuby. Została mi tylko nadzieja, że zobaczę go siedzącego w salonie przy ciepłej herbacie, przygotowanej przez moją mamę...
- Już jestem! - krzyknęłam uchylając drzwi domu.
- Dziecko, gdzieś ty się podziewała?! - westchnęła zagubiona mama.
- Wiem, miałam być wcześniej, ale przytrafiło mi się kilka niemiłych sytuacji. Przepraszam. - odparłam, próbując rozglądać się po salonie, czy czasami nie ma tam Kuby.
- No już dobrze, ale obiecaj mi, że więcej nie będę musiała się o ciebie martwić - powiedziała, zalewając kubek gorącej czekolady. 
- Obiecuję - odpowiedziałam szybko.
- Zrobić ci herbatę? A może chcesz coś do jedzenia? - zapytała miło.
- Nie dziękuję. Idę do swojego pokoju, bo jestem zmęczona - odparłam zmartwiona.
- Masz gościa w pokoju. Postanowił, że poczeka na ciebie w twoim pokoju.
- Kto to? - zapytałam zdziwiona.
- Idź zobacz - odpowiedziała tajemniczo.
Szczerze, to nie miałam ochoty na żadne wizyty. Byłam załamana tym, że nie spotkałam się z Kubą.
Gdy powoli wchodziłam po schodach, pojedyncze łzy spadały mi na policzkach. Miałam ochotę wtulić się w poduszkę i zamknąć się na tydzień w pokoju. Kiedy otwarłam drzwi mojej sypialni, na łóżku siedział Kuba. Moja mina, gdy go ujrzałam była bezcenna. Nie wiedziałam, czy wskoczyć mu w ramiona, czy zacząć jeszcze bardziej płakać. Przez kilka sekund, wpatrywaliśmy się w siebie bez jakichkolwiek emocji, po czym Kuba odparł zachrypniętym głosem:
- Kocham cię.
To co usłyszałam było niesamowite. Nie było to pierwsze "Kocham cię" jakie usłyszałam z jego ust, lecz było to pierwsze wyznanie, które było tak prawdziwe i piękne. Mówiąc to ,wpatrywał się we mnie jak w diament. W moim brzuchu poczułam milion motyli, a na twarzy ukazały się rumieńce.
Podbiegłam do niego szybko, po czym mocno go przytuliłam, wyszeptując "Ja ciebie też".
- Dopiero teraz zauważyłem, że Łukasz planował zniszczyć nasz związek. Ta cała Julia, wygadała się, że Łukasz ją poprosił, aby trochę zakręciła mi w głowie. Natalia, ogromnie cię przepraszam!
- To ja cię przepraszam, że wciągnęłam cię w to wszystko! Nie wiedziałam, że znajomość z Łukaszem, tak się potoczy. Chcę już wyjechać z tobą do Londynu i spędzić z tobą najpiękniejsze chwile mojego życia. Tak bardzo cię kocham! - wykrzyknęłam ze łzami w oczach.
- Do wakacji już niewiele czasu... W Londynie będzie cudownie. Tylko Ty i Ja... No i jeszcze Dominika, ale z nią nie będzie żadnego problemu. - zaśmiał się lekko, trzymając moją dłoń.
- Właśnie! Byłbym zapomniał! Mam coś dla ciebie... - dodał, szukając czegoś po kieszeniach.
- Miałem ci to wręczyć na imprezie, ale... Sama wiesz jak wyszło... - powiedział, wyjmując trzymając coś w dłoni.
- Co to jest? Naszyjnik? - zapytałam zdziwiona.
- Dwa naszyjniki. Jeden dla mnie, drugi dla ciebie. Mają zawieszki, które są połówkami serca.
- Co oznaczają inicjały I.M ?
- Internetowa Miłość. To w końcu, dzięki Internetowi, mogliśmy się poznać. Nie ważne jak daleko będziemy od siebie, zawsze będziesz miała cząstkę mnie przy sobie. - odrzekł, zakładając mi na szyję, naszyjnik.
- Nikt i nic nas nigdy nie rozdzieli. Na zawsze jesteśmy sobie przeznaczeni...
 
__________________________________________*__________________________________
 
I TAK DOTRWALIŚMY DO SAMEGO KOŃCA OPOWIADANIA !!!!! :)
Mam nadzieję, że osoby, które przeczytały wszystkie rozdziały będę zadowolone z mojej pracy! :)
Mam nadzieję, że choć połowie będzie smutno, że już koniec opowiadania o Internetowej Miłości. ALEEEE... JEŚLI PODOBAJĄ WAM SIĘ OPOWIADANIA PISANE PRZEZE MNIE, TO NAPISZCIE CZY CHCE ABYM JAKIEŚ KOLEJNE OPOWIADANKO WAM NAPISAŁA :) MAM JUŻ MILION POMYSŁÓW NA NOWE, LECZ NIE WIEM CZY CHCECIE CZYTAĆ JESZCZE MOJE WYPOCINY... JAKBY WIĘKSZOŚĆ BYŁA NA TAK TO ZACZNĘ PISAĆ WE FERIE, KTÓRE BĘDĘ ZANIEDŁUGO ;) JEŚLI CHODZI O OPOWIADANIE "FAŁSZYWA PRZYJAZN" BEDE JE DOKAŃCZAŁA W WOLNE WEKEENDY. WIĘC ŚLEDZCIE NA BIEŻĄCO BLOGA... :)
TRZYMAJCIE SIĘ CIEPLUTKO :* PAPA :* I CZEKAM NA ODZEW Z WASZEJ STRONY!:)
Zapraszam na mojego aska , gdzie odpowiadam na każde Wasze pytanie ;)


czwartek, 7 listopada 2013

Rozdział XL

Przed moimi oczami ukazał się Łukasz. To co poczułam, nie jestem możliwe do opisania. Można powiedzieć, że był to najgorszy moment mojego życia jaki kiedykolwiek doświadczyłam.
Spojrzałam na Kubę ze zmartwioną miną, po czym On zaczął z uśmiechem na twarzy iść przed siebie. Oczywiście Ja, definitywnie stanęłam mocno w jednym miejscu i z oburzeniem na twarzy, odparłam :
- Wracam do domu.
- Jak to? Dopiero co weszliście. Wejdźcie proszę na przynajmniej godzinę. - westchnął delikatnie Łukasz.
- To stwierdzenie nie było skierowane do ciebie, więc proszę nie odzywaj się jeśli o to cię nie proszę.- mruknęłam zirytowana.
- Co w ciebie wstąpiło?- zapytał zszokowany Kuba.
- Nic. Po prostu nie mam ochoty iść na tą głupią imprezę. Jestem zmęczona i chcę wrócić do domu.- rzekłam pewna tego, że zaraz Kuba zmięknie i odwiezie mnie z powrotem.
- Nie ma mowy! Nie po to jechałem taki kawał drogi, aby się tylko przywitać! Posiedźmy przynajmniej pół godziny...- odparł, zdejmując z siebie kurtkę.
- Zapraszam do środka - rzekł zadowolony Łukasz.
- Tylko pół godziny - podkreśliłam głośno ze wściekłą miną, wiedząc że nie wygram tej "bitwy".
Po tym jak zasiadłam na kanapie w salonie, gdzie miała się rzekomo odbywać impreza, zaczęłam mieć przed oczami najgorsze scenariusze tego spotkania. Wiedziałam, a nawet byłam tego pewna, że Łukasz będzie chciał się zemścić za to ,że dałam mu kosza. Poznałam trochę charakter Łukasza i wiedziałam, że tak szybko sobie nie odpuszcza. W jego oczach widziałam słowa : "Pożałujesz swojej decyzji". Przed Kubą zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel, a tak naprawdę w głębi serca go nienawidził za to, że właśnie On jestem moim chłopakiem. Kiedy go poznałam, sądziłam że jestem moją bratnią duszą. Świetnie się rozumieliśmy do czasu, kiedy nastąpił ten nieszczęsny pocałunek do którego w ogóle nie miało dojść...
Mijały minuty, a ja wciąż czułam się jakbym siedziała tam dobre kilka godzin. Całe szczęście że do domu schodzili się goście. Pierwszym z nich, okazała się szczupła, wysoka dziewczyna o blond długich włosach i prześlicznej sukience. Kiedy ją zobaczyłam, zastanawiałam się czemu ja tak nie wyglądam? Widziałam , że Kuba spogląda na nią z błyskiem w oczach i w stu procentach nadaję się na idealną dziewczynę. W tym momencie stałam się zazdrosna o Kubę i jak najszybciej chciałam zwrócić jego uwagę.  Natychmiastowo kazałam mu się przesunąć do końca sofy, aby nie miała jak siąść koło niego i chwyciłam go mocno za dłoń. Gdy dziewczyna usiadła koło Łukasza, na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech po czym odparłam :
- Wyjeżdżam na wakacje z Kubą do Londynu.
- Naprawdę? To wspaniale! Sama mam plan wyjechać tam z Szymonem - wtrąciła się nieznana blondynka.
- Ile już jesteście razem?- zapytał zaciekawiony Kuba.
- Ale kto z kim?- mruknęła zdziwiona.
- No Ty z tym Szymonem - odparł lekko zawstydzony.
- To mój kuzyn!- pękła śmiechem.
- Przepraszam, nie wiedziałem - rzekł lekko się śmiejąc.
- Nic się nie stało - odpowiedziała szeroko się uśmiechając.
- Jak masz na imię? - zapytałam nagle, przerywając czułe spojrzenia.
- Julia. A ty?- zapytała, jakby zaraz miała go rzucić na łóżko i zacząć namiętnie całować.
- Mój chłopak ma na imię Kuba - burknęłam rozwścieczona, podkreślając znaczenie "Mój chłopak".
- Nie musisz mnie przedstawiać. Potrafię jeszcze rozmawiać - westchnął z lekkim uśmiechem.
- Nie powinniśmy już wracać?- zapytałam próbując nie okazywać swojego zdnerwowania.
- Natalia, nie minęło nawet dwadzieścia minut od naszego przybycia - stwierdził spoglądając na zegarek.
- W takim razie ty sobie tu posiedź i porozmawiaj sobie z koleżanką, a ja idę się przejść po okolicy - odparłam, wychodząc szybko z mieszkania.
Ku mojemu zdziwieniu, Kuba został w salonie, a ja ze łzami w oczach wybiegłam z pomieszczenia. Nie chciałam dużej patrzeć jak Kuba rozmawia z tą dziewczyną, więc postanowiłam że wyjdę i poczekam przed domem. Gdybym tylko miała prawo jazdy, od razu bym wsiadła w samochód i wróciłabym do domu, ale niestety byłam przykuta do ziemi. Usiadłam w wielkiej altance, która znajdowała się przed domem, po czym oparłam się łokciami o stół, wpatrując się na zupełną ciemność. Wokół mnie panowała przeraźliwa cisza. W głowie miałam wyrzuty sumienia za to, że zgodziłam się tu przyjechać. Gdybym tylko wiedziała, że pojedziemy do Łukasz, w życiu bym się nie dała przekonać! W momencie, kiedy siedziałam tak sama, uświadomiłam sobie jedną, ważną sprawę... Mój związek się rozsypuje. Ta sytuacja, to pierwszy argument na to, że Kuba nie jest taki jak do tej pory myślałam. Ideał- takie miałam zdanie, dopóki nie nastąpiło to wydarzenie. Tak, to przecież nie zdrada, ale gnębi mnie tylko jedno pytanie. Dlaczego gdy wyszłam z salonu, On za mną nie pobiegł? Dlaczego?! Czy to oznacza, że ta dziewczyna jest lepsza ode mnie?...
***
Zamyślona, nie kontaktowałam ze światem. Wpatrywałam się w jeden punkt i czułam, jak moje oczy zaczynają powoli się zamykać. Nie miałam pojęcia ile czasu już tam siedzę i co robi w takiej chwili Kuba. Próbowałam myśleć o jak najbardziej pozytywnych rzeczach, gdy nagle usłyszałam, że ktoś się zbliża w moim kierunku. Szybko się ocknęłam, po czym próbowałam rozpoznać. kto idzie w oddali. Miałam ogromną nadzieję, że to Kuba, który zrozumiał jaki błąd popełnił.
- Siedzisz tu przez cały czas? - zapytał zdziwiony Łukasz, ujawniając się z ciemności.
- Po co tu przyszedłeś? - westchnęłam zachrypniętym głosem.
- Szukałem cię po całym domu i nigdzie cię nie znalazłem, więc pomyślałem, że siedzisz w altance - odrzekł siadając naprzeciwko mnie.
- Gratuluje - wyszeptałam zirytowana.
- Natalia, co się stało? Przecież między nami już wszystko w porządku. Miałem nadzieję, że pogadamy jak kiedyś...
- Nie o ciebie chodzi - odpowiedziałam szybko.
- O Kubę, tak?
- Może... - mruknęłam.
- Teraz możesz zobaczyć jego prawdziwą twarz...
- Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy - odparłam stanowczo.
- Natalia, jesteś dla mnie jak przyjaciółka, chcę cię chronić przed takimi typkami, jakim jest Kuba.
Od czasu kiedy go pierwszy raz poznałem, dowiedziałem się kilka interesujących rzeczy z jego przyszłości. Nie jest taki cudowny, jaki ci się może wydawać - powiedział, dotykając delikatnie mojej dłoni.
- Zostaw mnie! - odsunęłam się szybko.
- Co ty wiesz o moim chłopaku? Pragniesz tylko tego, aby zepsuć nasz związek... Pewnie to ty, kazałeś przyjść tej dziewczynie na imprezę i zauroczyć Kubę, tak abym to ja, była na niego wściekła! Jesteś totalnym idiotom! Nie potrafisz zrozumieć, że nic do ciebie nie czuje i że nigdy nie będziemy razem! Kiedy cię poznałam, uważałam cię za dobrego przyjaciele, ale okazało się, że nie potrafisz zrozumieć pewnych spraw. Kocham Kubę i nikt i nic nas nie rozłączy! Rozumiesz?- wywrzeszczałam.
- Ale ty nie wiesz...
- Przestań niszczyć mój związek. Wszystko było idealnie, dopóki ty się nie pojawiłeś w moim życiu!- odrzekłam biegnąc w stronę do domu, gdzie jak najszybciej chciałam się zobaczyć z Kubą.
Wchodząc głośno do mieszkania, miałam ochotę zabić Łukasza i tą dziewczynę. Byłam pewna, że cała ta intryga była zaplanowana przez nich. Kiedy weszłam do salonu, poczułam wielką ulgę...
__________________________________________*_____________________________________
Ta dam ! Nowy rozdział :) Dzisiaj nie było tak kolorowo i wesoło :( Cała akcja dzisiejszego rozdziału zostanie rozwiązana w kolejnym... Być może Was zaskoczę. W sumie jestem pewna, że Was zaskoczę haha :P
***
Błagam Was. Nie pytajcie mnie ciągle o nowy rozdział. W piątek nie było rozdziału, ponieważ coś mi wypadło i nie byłam w stanie niczego napisać. To nie jest tak, że ja sobie wybiorę dzień w który na pewno będę pisała rozdział. Ten piątek został zasugerowany, ale przecież nie zawsze będzie tak, że będę miała czas i wenę. Nie siedzę ciągle na laptopie i pisze rozdziały. Mam też swoje prywatne życie i jeśli ktoś tego nie może zrozumieć, niestety ,ale musimy się pożegnać. Spróbuję coś w tą sobotę  napisać, bo wiem ,że dużo z Was pewnie nie wytrzyma z ciekawości, a akurat mamy w poniedziałek wolne, więc nie będę musiała się tak śpieszyć z nauką ;)
Pozdrawiam i czekam na wasze komentarze! <3

piątek, 25 października 2013

Rozdział XXXIX

książka, kawa, czytanie- A było tak pięknie - mruknęłam cicho pod nosem.
- Czyli nie chcesz?- zapytał zmartwiony.
- Nie o to mi chodzi... Po prostu nie potrafią ci odpowiedzieć na to pytanie. Mam mały mętlik w głowie - odparłam mrużąc oczy.
- Natalia, nie mogę czekać nieskończoność - rzekł lekko podenerwowany.
- Wiem... Nie chodzi o to, że nie chcę, tylko... Chcę spędzić przez te wakacje, jak najwięcej czasu z Domi. W końcu nie będziemy się widzieć przez najbliższe kilka miesięcy. Kuba proszę cię, nie jestem w stanie wybrać pomiędzy tobą, a moją najlepszą przyjaciółką! - krzyknęłam.
- Przecież Ona może lecieć do Londynu z nami! - odparł z uśmiechem na twarzy.
- Mówisz poważnie?
- No oczywiście że tak! Co racja, będziemy mieć dla siebie mniej prywatności, ale myślę że to nie duży problem...
- Cudownie! - wrzasnęłam z radością.
- Zobaczysz, to będą twoje najlepsze wakacje jakie kiedykolwiek miałaś - powiedział, chwytając  mnie delikatnie za rękę.
- Z tobą wszystko jest najlepsze - odpowiedziałam, całując go z uczuciem w usta.
                                                                              
                                                                           ***

Obudziwszy się rano w swoim łóżku, od razu pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy, to wczorajsza impreza. Nadal byłam bardzo podekscytowana i szczęśliwa, że wszystko nareszcie zaczyna się układać w moim życiu. Nawet przeprowadzka Dominiki nie sprawia mi takiego bólu, jak kilka dniu temu... Można powiedzieć, że moje życie zaczyna układać się od nowa!
Kiedy nałożyłam na siebie swój frotowy szlafroku, zeszłam na dół do kuchni ,aby sprawdzić co ciekawego dzisiaj zjem na śniadanie. Przy stole siedziała już moja mama, popijająca herbatę z cytryną.
- Dzień Dobry - westchnęłam pełna entuzjazmu.
- Cześć Kochanie - odpowiedziała bardzo miło.
- Nie wróciłaś wczoraj za późno? - dodała poważnie.
- Przepraszam, ale impreza była naprawdę udana - rzekłam wyjmując z lodówki sok.
- Widzę szczęście na twoje twarzy - odrzekła spoglądając mi się uważnie.
- Bo tak jest - szepnęłam.
- Jak ręka? Nadal boli? - zapytała, gwałtowanie zmieniając temat.
- Na szczęście już nie. Niekiedy zapominam, że jest złamana - zaśmiałam się lekko.
- Zrobić ci śniadanie?
- Nie dziękuję. Sądzę, że sobie jakoś poradzę - odpowiedziałam.
- Jakieś plany na dzisiaj już macie?
- Co to za wywiad? - mruknęłam zdziwiona.
- Po prostu się pytam. To jak?
- Jeszcze nie mamy. W końcu oboje są jeszcze w szkole - dodałam spoglądając na zegar.
- A no tak!- krzyknęła.
- Jeszcze jakieś pytania ? Bo wracam do łóżka - oznajmiłam.
- Nie - burknęła.
- Dziękuję - odpowiedziałam, biorąc ze sobą szklankę soku pomarańczowego.
- A śniadanie? - podniosła się głośno.
- Zjem później. Na razie wystarczy mi to co mam - westchnęłam cicho.
Zachodząc do swojej sypialni, położyłam szklankę na szafkę i z laptopem położyłam się wygodnie na łóżku. Musiałam koniecznie sprawdzić, co się działo no moim blogu, podczas gdy ja byłam z Domi i Kubą w parku.  Ku mojemu zaskoczeniu ,pojawiły się dwa nowe komentarze. Na szczęście same pozytywne. Muszę koniecznie napisać o wczorajszym dniu i podzielić swoim refleksjami z moimi czytelnikami! KLIKNIJ TU, ABY PRZECZYTAĆ NOWY POST NA BLOGU . Przyznam szczerze, że coraz bardziej podoba mi się być tzw. "blogerką"...

                                                                               ***

Po napisaniu postu, zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie śniadanie. Poszłam na łatwiznę, ponieważ przygotowałam najzwyklejsze tosty z serem i szynką. Przegryzając ostatnie kęsy, dostałam sms'a od Kuby. Z jego treści, wywnioskowałam, że idziemy dzisiaj wspólnie na jakąś imprezę do jego kumpla. Oczywiście, nie zgodziłam się, ponieważ mój stan zdrowotny nie był aż tak dobry, aby codziennie imprezować, lecz po tysięcznych jego błaganiach - zgodziłam się. Obiecał mi, że pójdziemy tylko na dwie godzinki, choć i tak w to zbytnio nie wierzę. Trudno. Będzie musiała sobie poradzić, ze swoją markotną dziewczyną.
Umówiliśmy się, że o szesnastej przyjedzie po mnie, razem z Dominiką. Nie miałam bladego pojęcia w co się ubiorę, jak się pomaluję i jaką fryzurę stworzę na głowie. W sumie jak zawsze...Ale w końcu muszę wyglądać jak człowiek, a nie jak dziewczyna z gipsem i tysiącem pryszczy na twarzy. Choć nie za specjalnie lubię chodzić na imprezy do osób których nie znam, uwielbiam to, że mogę spędzić kilka godzin nad ulepszeniem mojego wyglądu. Czasami mam ochotę ubrać się sama dla siebie, zrobić makijaż i założyć wysokie obcasy. Chyba jak każda dziewczyna, lubię być choć przez chwilę, w centrum uwagi.
Do godziny szesnastej było sporo czasu, więc przez kilka godzin pochłaniałam książki, które leżała na mojej półce od paru dobrych miesięcy. Nareszcie miałam czas je do końca przeczytać i odłożyć szczęśliwie na półkę. W planach mam jeszcze do przeczytania, dwa duże tomy, lecz moje oczy odmawiały posłuszeństwa.
Wybiła godzina piętnasta. Powoli zaczynałam ślęczeć nad moją szafą. Jak zwykle, w głowie słyszałam słowa :"To za skromne", "To zbyt kolorowe", "To za duże", "To już stare"...Codzienność.
Po około dwudziestu minutach, wybrałam koronkową, czarną sukienkę, połączoną z niebieskimi dodatkami. Do tego oczywiście, delikatny makijaż ( czarny tusz do rzęs, korektor, błyszczyk ) i cienkie, czarne rajstopy. Z racji tego, że za oknem pogoda nie była zbyt przyjemna, postanowiłam ,że założę swój szafirowy płaszcz, botki i czarną chustkę. Jako fryzurę, wybrałam zwykłe rozpuszczone włosy, w których miałam wpięte małe, niebieskie różyczki. Miałam małe obawy, że ubrałam się zbyt elegancko, ale nie miałam innego pomysłu co na siebie ubrać.
Gdy w pełni byłam już przygotowana, zeszłam do salonu, gdzie siedziała mama czytająca gazetę. Spojrzała się na mnie ze zdziwioną miną i zapytała:
- Po co się tak wyszykowałaś?
- Idę na imprezę - odpowiedziałam stanowczo.
- Oszalałaś? Codziennie na imprezy w takim stanie? - oburzyła się mocno, wpatrując się w moją rękę.
- Gips to nie grypa. Przecież mogę wychodzić z domu! - oznajmiłam zirytowana.
- Czyli jutro idziesz do szkoły, tak? "Przecież gips to nie choroba!" - zbulwersowała się.
- Czy to ma być kolejna nasza bezsensowna kłótnia?! Czy ty nigdy nie możesz dać mi wolności!? Mam już tego dość! Przestań kierować moim życiem i zajmij się swoim! - krzyknęłam zakładając szybko buty.
- To Ty przestań ciągle mi sprawiać jakieś kłopoty! - burknęła.
- Wrócę późno - mruknęłam pod nosem, zamykając za sobą głośno drzwi.

                                                                                 ***

Nie miałam jakiejkolwiek ochoty dalej przeciągać tej kłótni. Wyszłam po prostu głośno, nie pozostawiając po sobie jakiejkolwiek odpowiedzi na jej użalania. Choć do godziny szesnastej było jeszcze dziesięć minut, nie wróciłam do domu, tylko usiadłam na ławce przed domem.

                                                                            ***

Widząc nadjeżdżający samochód Kuby, byłam przeszczęśliwa. Czekanie wśród, szczekających bez przerwy psów i powiewającego, zimnego wiatru, nie było zbyt przyjemne. Wchodząc do auta, nie mogłam obejść się, bez żadnych komentarzy na temat kłótni między mną, a mamą :
- Ona mnie już co raz bardziej denerwuje! - oznajmiłam zdenerwowana.
- Kto? - zapytał ,nie wiedzący o co chodzi.
- Moja matka! Znowu się pokłóciłyśmy - mruknęłam.
- Proszę, nie rozmawiajmy teraz o tym... - westchnął znudzony.
- Niby czemu? - zapytałam zirytowana.
- Jedziemy na imprezę. Nie chcę słuchać o jakiś kłótni, pomiędzy tobą, a twoją mamą.
- Gdzie jest Domi???- zapytałam, gdy po chwili zorientowałam się, że na tylnych siedzeniach jej nie ma.
- Źle się poczuła - odpowiedział, wyruszając w drogę.
- To coś poważnego?- spytałam.
- Nie wiem, ale chyba chodzi o te wasze babskie sprawy - rzekł lekko się śmiejąc.
- Rozumiem...
Gdy po piętnastu minutach zajechaliśmy na miejsce, byłam coraz bardziej zniechęcona wejściem do domu, w którym cała impreza się miała rozkręcać. Wyobrażałam sobie to całkiem inaczej... Inaczej, w sensie klimatu imprezy. Podeszliśmy do drzwi trzymając się za rękę, gdy po chwili Kuba zadzwonił dzwonkiem. Gdy drzwi się uchyliły, miałam ochotę zapaść się pod ziemię...

__________________________________________*____________________________________
No i nowy rozdział w piąteczek! Mam zamiar właśnie piątki przeznaczyć na rozdziały, ale nie gwarantuje Wam że tak będzie zawsze. Wiadomo, coś może mi wypaść ważnego i z rozdziału nici :(
Jak wrażenie po przeczytaniu ? Mam nadzieję, że zachęca do przeczytania kolejnego :)
Obiecane, polecenie Waszych blogów :
www.tajemnice-ciszy.blogspot.com
www.amatorskiealesercem.blogspot.com
Jeśli podałaś/podałeś bloga i go nie poleciłam, nie martw się :) Będę jeszcze robiła takie ''akcje'' :)
Pozdrawiam i Czekam na komentarze z  Waszej strony :)

  
 

piątek, 18 października 2013

Rozdział XXXVIII

- Przyjedzcie jak najszybciej, to wtedy zobaczycie po co Was ściągam do lasu o wieczornej porze - dodał natychmiastowo się rozłączając.
Po tym jak usłyszałam w telefonie ciszę, spojrzałam się na Dominikę ze zdziwionym wyrazem twarzy, po czym westchnęłam :
- Wiesz może co odbiło Kubie, że chce abyśmy przyjechały do pobliskiego lasu?
- Nie... - odpowiedziała zwolnionym tempem.
- Poczekaj tu chwilę, pójdę zapytać mamy, czy mogłaby nas tam zawieść  - odparłam rzucając telefon delikatnie na łóżko.
Kierując się do kuchni gdzie siedziała mama, rozpierała mnie ogromna ciekawość. Jak najszybciej chciałam się tam dostać i zobaczyć co tak naprawdę zaplanował Kuba. Miałam tylko nadzieję, że mama zgodzi się zawieźć nas do celu.
- Mamo? - mruknęłam głośno.
- Tak? - zareagowała szybko.
- Jest taka sprawa... No... Nie wiem jak Cię o to spytać... - burknęłam lekko zestresowana.
- Natalia pośpiesz się, bo zaraz zaczyna się mój serial! - rzekła spoglądając na zegarek u prawej ręki.
- Zawiozłabyś mnie i Dominikę teraz do lasu? - zapytałam dość banalnie.
- Co?! Do lasu?! Czy wy już kompletnie oszalałyście! - krzyknęła oburzona.
- Kuba tam czeka i... coś zorganizował dla nas - oznajmiłam nie potrafiąc ułożyć zdania.
- O tej godzinie? Nie mógł tego zrobić cztery godziny wcześniej?! - zbulwersowała się mocno.
- Widocznie nie. Proszę... Przyszłam się ciebie zapytać z racji tego, że nie chcemy jechać o tej godzinie taksówką. Chyba rozumiesz... 
W tym momencie mama wzięła głęboki oddech i z rozkapryszoną miną, odpowiedziała:
- No dobrze. Ale żeby już nigdy nie było takich sytuacji!- odrzekła.
- Oczywiście - potaknęłam.
- To my będziemy czekały koło auta za jakieś pięć minut. Muszę pożyczyć Domi coś cieplejszego, bo zaczyna się robić coraz zimniej - dodałam wchodząc radośnie po schodach.
- Wariatki - mruknęła cicho pod nosem mama.
- Też cię kocham! - odpowiedziałam z uśmiechem.

***

Około dwadzieścia minut później, byłyśmy już na miejscu. Wchodząc do parku, czułyśmy się trochę jak w jednej ze scen starego horroru. W oddali, przebłyskiwały się kolorowe lampki, które odznaczały się z zupełnej ciemności, jaka panowała w parku. Oczywiście, szybkim truchtem zaczęłyśmy się w ich stronę kierować. Idąc przed siebie, nagle poczułam, że ktoś chwycił mnie delikatnie za rękę. Oczywiście rozhisteryzowana, szybko się odwróciłam i krzyknęłam:
- Zostaw mnie!
Po kilku sekundach, zauważyłam że jest to Kuba. W sercu poczułam ulgę, a na twarzy zrobiłam się czerwona. 
- Przepraszam, nie wiedziałem że możesz się aż tak przestraszyć - odparł przytulając mnie ciepło.
- Dziwisz się? Ciemny park i tylko Ja i Domi! Po co nas tu zaprosiłeś? - zapytałam zdziwiona.
- Widzicie te lampki? - spytał.
- Tak - odpowiedziałyśmy wspólnie.
- To niespodzianka! - stwierdził z dużym uśmiechem na twarzy.
- Z jakiej okazji?!
- Chodźcie za mną ,to wszystko ci wyjaśnię - rzekł tajemniczo.
- Domi, czy ty o tym wiedziałaś wcześniej? - oburzyłam się mocno.
- Nie, nie, nie! Sama jestem ciekawa co mój kochany braciszek wykombinował... - oznajmiła.
- W takim razie chodźmy - dodał.
Czym bliżej się zbliżaliśmy do oświetlonego miejsca, tym bardziej byłam ciekawa co tak naprawdę przygotował dla nas Kuba. Gdy byliśmy już na miejscu ,w oczach zobaczyłam prawdziwy raj na ziemi. Na trawie rozłożony był ogromny koc, na którym leżało wino, owoce, tort i przeróżne przekąski. Wokół koca leżały kolorowe lampki i reflektory. W tle leciała cicha, spokojna muzyka. Byłam pod ogromnym wrażeniem, lecz nadal nie wiedziała z jakiej to okazji, Kuba zorganizował coś tak pięknego. 
- Powiesz mi teraz, z jakiej przyczyny sprowadziłeś nas tutaj? - zapytałam z błyskiem w oczach.
- To Ty nie wiesz? Dominika ma dzisiaj urodziny! - rzekł z wielkim entuzjazmem.
- Że co? Urodziny? Czemu mi nic nie powiedziałaś? - zapytałam zszokowana.
- Ta cała sytuacja pomiędzy nami, tak mnie zestresowała, że zapomniałam ci powiedzieć. W sumie , nigdy i tak ich  nie obchodzę , więc nie miałam ochoty wszystkim tego ogłaszać - westchnęła z lekkim uśmiechem.
- Oszalałaś?! Kochana, Wszystkiego Najlepszego! - podeszłam szybko, przytulając ją mocno.
- Dziękuję - szepnęła ze łzami w oczach.
- Nie było potrzeby tego wszystkiego organizować - dodała.
- Dla mojej najukochańszej siostry zrobię wszystko! - zaśmiał się lekko Kuba.
- Wiesz, że cię kocham głupolu - dodała szczęśliwa.
- Wiem i dlatego to wszystko zorganizowałem. Siadajcie na kocu, zaraz odpalę świeczki - rzekł szukając po kieszeniach zapalniczki.
- Jaki piękny tort! - dodałam z dużym podziwem.
- Sam piekłem - rzekł pewny siebie.
- Ta, jasne... - mruknęłyśmy obie.
- No dobra. Zamówiłem w cukierni..., ale sam wybrałem dekoracje!
- Jak na chłopaka, wygląda całkiem, całkiem - oznajmiła Domi.
- Przecież jest przepiękny. Czy ty oby nie wymagasz za dużo od mojego ukochanego chłopaka? - zaśmiałam się lekko, całując go w usta.
- Skądże taki pomysł! Jestem bardzo dumna z mojego braciszka! - prysnęła.
- Koniec tych komplementów Drogie Panie. Siostrzyczko, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki - rzekł zapalając brokatowe i kolorowe świeczki na torcie.

***
Urodziny trwały do godziny dwudziestej czwartej. Choć było nas tylko troje, bawiliśmy się lepiej niż grupka dwudziestu paru osób. Śpiewaliśmy stare kawałki, opowiadaliśmy straszne historie, delektowaliśmy się owocami i różnymi przekąskami. Nie zabrakło również kilkunastu telefonów od mojej mamy, która ciągle wypytywała mnie za ile minut będę w domu. Gdy nie działały na nią już odpowiedzi typu " Zaraz będę " to odpowiedziałam szczerze, że za kilka godzin. Oczywiście nie przyjęła tego z radością, lecz ja stawiałam na swoim i powiedziałam, że przywiezie mnie do domu Kuba. 
Gdy po Domi przyjechała taksówka, ja z Kubą postanowiliśmy jeszcze zostać sam na sam. 
Położyliśmy się na kocu koło siebie i zaczęliśmy wpatrywać się w gwiazdy. Kuba chwycił mnie mocno za dłoń i wyszeptał :
- Nic nas nigdy nie rozłączy.
- Nigdy - dodałam stanowczo.
- Pojedziesz ze mną do Londynu na wakacje? - zapytał po chwili niespodziewanie.

_____________________________________________*___________________________________

Kolejny rozdział w ukochany piąteczek :) Jestem prze prze szczęśliwa, że w końcu ON JEST! Wiedziałam od rana , że dzisiaj napiszę Wam rozdział, bo nie mogłam czytać jak trzymam Was w niepewności :) I jak wrażenia? Jak sądzicie, co odpowie Natalia na pytanie zadane wyżej? :)
CZEKAJCIE NA KOLEJNY I ZAPRASZAM DO SKOMENTOWANIA TEGO ROZDZIAŁU :)
+ ROBIĘ MAŁY BONUSIK DLA OSÓB, KTÓRE POSIADAJĄ BLOGA.PODAJCIE POD WASZĄ OPINIĄ NA TEMAT ROZDZIAŁU, WASZ BLOGA A JA W NIEDZIELE WYLOSUJE DWA BLOGI , KTÓRE POJAWIĄ SIĘ POLECONE POD KOLEJNYM ROZDZIAŁEM ;) TAK WIĘC ZAPRASZAM :)
WSZELKIE NOWOŚCI NA TEMAT POJAWIENIA SIĘ ROZDZIAŁÓW TUTAJ - > https://www.facebook.com/pages/Opowiadanie-o-%C5%BCyciu-nastolatki/411548505585045

sobota, 12 października 2013

Rozdział XXXVII


Po napisaniu pierwszego posta na moim blogu, kilka godzin później dodałam kolejny. Nieoczekiwanie, pojawiło się bardzo dużo komentarzy. Ku mojemu zdziwieniu, były to same
komentarze pozytywne. Czytając je, czułam się strasznie podekscytowana. Nie spodziewałam się, że dostanę aż tak duży odzew na mój problem. Tak naprawdę, wszystkie odpowiedzi wzięłam sobie głęboko do serca i spędziłam dużo czasu na przemyślenia, ale jedna z nich naprawdę mi pozostała długo w pamięci :





 " Myślę , że szczera rozmowa z przyjaciółką dobrze ci zrobi bynajmniej jeśli to jest prawdziwa przyjaźń to przetrwacie to ale będzie na pewno ciężko bo brak najbliższej osoby jest trudny , a co do wyjazdu z chłopakiem myślę że powinnaś jechać na pewno będzie fajnie no i się bardziej zbliżycie do siebie . Mam nadzieje że pomogłam :D Pozdrawiam , Basia. :) "





Szczera rozmowa pomiędzy mną , a Domi... Dużo myślałam, jak w ogóle zacznę tą rozmowę. Sądzę, że gdy ją zobaczę, w oczach pojawią mi się łzy , a do głowy wpadną mi miliony zabawnych i smutnych sytuacji związanych z moją najlepszą przyjaciółką. Wtedy uświadomię sobie, że mogę ją stracić do końca życia. No tak... Jest Internet, Telefon, ale... Co z tego! Przecież przyjaźń to jest prawie jak związek. Na odległość nie ma to jakiekolwiek sensu. Nie wiemy co tak naprawdę robi nasza najbliższa osoba, z kim się zadaje, z kim spędza najwięcej czasu, gdzie bywa najczęściej, co robi w chwili, kiedy pisze z nami  sms'a? Często przeglądam przeróżne fora, gdzie nastolatki nie wiedzą co robić, kiedy chłopak , który mieszka od niej 200 km pyta ją o chodzenie. Gdy czytałam takie problemy, w głowie słyszałam tylko jedno słowo : "Żałosne". Teraz uświadamiam sobie, że takie coś może spotkać każdego z nas. Moja sytuacja jest dość podobna. A co jeśli Dominika znajdzie sobie we Francji inną, lepszą przyjaciółkę i nie będzie miała ochoty już ze mną pisać? Nie, nie, nie! Wyrzuć i zabij tą okropną myśl!...
Gdy usłyszałam dzwoniący dzwonek do drzwi, natychmiastowo wstałam z krzesła i poprawiłam rozwaloną pościel, który była jedną, wielką kulą, po czym powolnym truchtem skierowałam się na dół do kuchni. Gdy tylko zobaczyłam Dominikę, poczułam ucisk w brzuchu. W momencie , kiedy się zorientowała, że się w nią wpatruje, zamknęła mocno oczy i zaczęła histerycznie płakać. Podeszłam do niej szybko i przytulając ją czule , szepnęłam :
- Kocham cię i nigdy nie przestanę. Jesteś dla mnie jak siostra.
- Nie chcę cię stracić! - krzyknęła jękliwym głosem.
- Nie stracisz. Po prostu rozstaniem się na kilka miesięcy. Obiecuję, że gdy tylko będą ferie, przyjadę do ciebie. - odparłam, próbując ją pocieszać,a zarówno czując w sercu ból.
- Ale... Ale do ferii jest jeszcze dużo czasu. Nie poradzę sobie bez ciebie przez tak długi okres  - rzekła wycierając łzy ręką.
- Z pewnością sobie poradzisz! Jesteś najwspanialszą przyjaciółką jaką mam! Nikt nigdy mi cię nie zastąpi!- oznajmiłam przytulającą ją jeszcze mocniej.
- Dziewczyny, zrobiłam dla was pyszną pizzę! - dodała mama, próbując umilić sytuację.
- Zjesz kawałek? - zapytałam po chwili z lekkim uśmiechem.
- Tak - odpowiedziała cicho, cała czerwona i zapłakana.
- Nic się nie martw. Jakoś sobie poradzimy. Jesteśmy najlepszy przyjaciółkami i nawet taka głupia przeprowadzka nie złamie naszej przyjaźni.
- Na pewno? - mruknęła.
- Oczywiście, że tak! Chodź, bo pizza nam wystygnie - odrzekłam, chwytając ją za rękę.

***

Po tym jak z większym entuzjazmem zjadłyśmy pizzę, skierowałyśmy się obie do mojego pokoju. Ja usiadłam na krześle przy biurku, a Domi na skrawku łóżka. Było po niej widać, że chce mi coś powiedzieć, ale nie potrafi z siebie tego wydusić. Idąc na odwagę, rozpoczęłam rozmowę z dużym uśmiechem :
- Założyłam bloga.
- Co takiego? - spytała zdziwiona.
- Bloga. Taki... wirtualny pamiętnik! - stwierdziłam.
- Publiczny? - kontynuowała nadal lekko zszokowana.
- Tak. Moim czytelnicy są wspaniali. Tacy mili i kulturalni. Kocham ich - dodałam z błyskiem w oczach.
- Nie boisz się, że ktoś z okolicy to przeczyta? 
- Pewnie, że nie! Przecież nie piszę tam swojego nazwiska, ani miejscowości zamieszkania. Więc skąd niby ktoś miałby zgadnąć, że "Ja to ja" ? 
- No w sumie... - burknęła.
- Chcesz zobaczyć? - dodałam.
- Jeśli się na to zgadzasz, to... czemu by nie?
Gdy załączyłam laptopa aby pokazać Dominice bloga, zauważyłam że mam kilka niezaakceptowanych komentarzy. Nie zastanawiając się długo, postanowiłam je zaakceptować na oczach Domi. Gdy tylko zobaczyłam treść jednego z komentarzy, szybko zminimalizowałam stronę z nadzieją, że nie zobaczyła go Dominika. Po jej twarzy, zorientowałam się, że prawda była przeciwna...
- Ten blog to jakaś żenada! Usuń go! Nie masz prawa nic tam o mnie pisać!- wykrzyczała głośno.
- Nie mam pojęcia kto mógł coś takiego napisać! W ostatnim poście, pisałam tylko, że nie mogę sobie poradzić z twoją przeprowadzką. Uwierz mi! Nic negatywnego o tobie się nie pojawiło się na tym blogu. Byłabym głupia, gdybym coś napisała o tobie złego!
- To jak wytłumaczysz to, że ktoś nazwał mnie debilką i żałosną nastolatką?! -  burknęła złością.
- To pewnie jakiś głupi hejt! - odpowiedziałam zirytowana.
- Masz usunął ten komentarz i w ogóle ten cały blog! 
- Usunę ten komentarz, ale bloga nie. Ten blog jest dla mnie bardzo ważny. Tak jakby jest cząstką mnie - westchnęłam.
- Proszę cię Domi! Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie chciałabym się z tobą pokłócić o tak żałosną sprawę - kontynuowałam zmartwiona.
- Ale... Ale obiecuj, że nic nie będziesz już pisała na mój temat. Nic! Rozumiesz? 
- No już dobrze...Ale pamiętaj, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nigdy nie napisałabym nic o tobie, co byłoby nie odpowiednie. 
W tym momencie, poczułam wibrujący telefon znajdując się w mojej kieszeni. Na wyświetlaczu ujrzałam zdjęcie Kuby, więc natychmiastowo  nacisnęłam na zieloną słuchawkę.
- Cześć Kochanie - odparłam z uśmiechem na twarzy.
- Hej Skarbie. Jest u ciebie Dominika? - zapytał szybko.
- Owszem, a coś się stało? - zapytałam zdziwiona.
- Możecie przyjechać teraz do pobliskiego parku?
- Teraz?! Przecież jest już wieczór! - rzekłam.

________________________________*_________________________________

Tak jak zauważyli była dość DŁUGA PRZERWA :) I nie będę tu Was oszukiwać, że teraz tak nie będzie... Blog traci sens. Wiem. Ale po prostu nie chce stracić tego ''wolnego pióra w pisaniu". Już teraz jak nie pisałam miesiąc, było mi okropnie trudno cokolwiek napisać, a co by było gdybym nie pisała np. 3 miesiące?! Nie wyobrażam sobie tego... 
O kolejnym będę informować na Fb i na asku :)
Trzymajcie się i do kolejnego :
Gdyby ktoś jeszcze nie czytał : zapraszam na bloga Natalii : http://pastelowe-zycie-natalia.blogspot.com/

piątek, 20 września 2013

Rozdział XXXVI

Po tym jak zadałam jej pytanie, spojrzała się na mnie ze zdziwioną miną, po czym szybko odparła :
- To dość prywatna sprawa...
- To niby kiedy chcesz mnie o tym poinformować?! - podniosłam się głośno.
- Nie powinnaś się tym interesować - odpowiedziała delikatnym głosem.
- Czy ty sobie robisz jakieś kpiny?! Przecież jeśli jesteś w ciąży , nie obrażę się, tylko spokojnie to przyjmę do wiadomości. Chcę tylko wiedzieć, czy to prawda?.
- Co?! Ja w ciąży?! Natalia, chyba ci się coś pomyliło... - mruknęła zirytowana.
- Skoro nie jesteś w ciąży, to dla kogo kupowałaś ten test ciążowy? - zapytałam, powolnym tempem.
- Pracuje ze mną pewna dziewczyna, która przed rodzicami ukrywa, że ma chłopaka. Poprosiła mnie, abym zakupiła test, ponieważ sama bała się iść do apteki.
- Moment! - dodała, krzycząc hałaśliwie.
- Czy ty myślałaś, że ja z... Rafałem mogę być w ciąży?!- rozśmieszyła się głupio.
- No...Tak... Ale skąd miałam wiedzieć, że kupujesz go dla koleżanki z pracy?!
- Przecież to niemożliwe, że mogłabym w tym wieku zajść jeszcze w ciąże. - burknęła oczywiście.
- Ten temat jest ewidentnie zakończony! - prysnęłam złością.
- Proszę bardzo, ale następnym razem nie życzę sobie abyś mnie śledziła... - oznajmiła z lekkim uśmiechem.
- Dobrze. - odpowiedziałam krótko, nie chcąc się bardziej pogrążać w sprawę.
- Kiedy przyjdzie Kuba do szpitala? - zapytała miło.
- Powinien być za jakieś... Czterdzieści minut. - rzekłam spoglądając kątem oka na biały zegar, wiszący na przeciwko mnie.
- W takim razie poczekam na niego, aby go przeprosić za wczorajsze zarzuty-  dodała rozbierając z siebie płaszcz.
- Nie musisz go przepraszać. Wie, że czasami masz ''humorki''.- odrzekłam patrząc jej prosto w oczy.
- No tak... Ale i tak chcę z nim porozmawiać - mruknęła, pokazując mi, że tak łatwo się nie podda.
-  W takim razie... Nie mam nic przeciwko - uśmiechnęłam się mocno.
-  Była wczoraj u ciebie Dominika?- spytała niespodziewanie.
- Tak. Pokłóciłyśmy się. - odpowiedziałam, chwytając za telefon.
- Spotkałyśmy się wczoraj. - odparła zupełnie nie na temat.
- Wiem. Widziałam po jej twarzy, że coś jest nie tak... Ale dlaczego właśnie z tobą się spotkała w tej sprawie?
- Jej rodzice... - westchnęła nie umiejąc dokończyć zdania.
- Jej rodzice co?! - burknęłam zdenerwowana, a zarazem ciekawa.
- Przeprowadzają się do Francji. - stwierdziła ze smutną miną.
- Co?! To nie prawda! Przecież Kuba by mi o tym już dawno powiedział. Po za tym, Domi też! - krzyknęłam zdruzgotana.
- Dominika jest zszokowana tym, że straci z tobą kontakt. Nie miała się do kogo wygadać, więc wczoraj zadzwoniła do mnie i prosiła o spotkanie...
- Dlaczego się przeprowadzają?! Przecież, tutaj mają dobrą pracę i wystarcza im na bardzo dużo. Nie rozumiem tego. Czy ich rodzice nie wiedzą, jak bardzo mnie ranią. Przecież stracę przyjaciółkę i chłopaka!
- Kuba się z nimi nie przeprowadza. Zostaje w Polsce... - stwierdziła, choć trochę mnie pocieszając.
- Muszę się natychmiast spotkać z Domi! - krzyknęłam.
- Gdy wyjdziesz ze szpitala, z pewnością będzie chciała cię odwiedzić, ale jak na razie nadal w nim przebywasz.
-No tak... - wyszeptałam cicho.
***
Trzydzieści minut później, do sali wszedł Kuba. Oczywiście jego reakcja na obecność mojej mamy, nie była zachwycająca. Gdy tylko ją zobaczył, zacisnął pięści i ze stresem, wyjąkał:
- Dzień Dobry.
- Cześć Kuba - odpowiedziała luźno.
- Hej skarbie - przywitał się, podchodząc do mnie i całując mnie w usta.
- Rozmawiałem przed chwilą z twoim lekarzem, powiedział, że możesz już się pakować do domu. - odrzekł z uśmiechem na twarzy.
- Wreszcie! - krzyknęłam podekscytowana.
- Zawieź cię do domu?- zapytał patrząc mi się prosto w oczy.
- Poradzimy sobie - wtrąciła się mama.
- W takim razie... Myślę, że nie jestem tu potrzebny. Jeszcze dzisiaj odwiedzę cię w domu. - rzekł speszony.
- Poczekaj, poczekaj... - mruknęła szybko mama.
- Musimy sobie wyjaśnić parę dotkliwych spraw... - kontynuowała.
- O co chodzi? -zapytał zdziwiony.
- Chcę cię bardzo przeprosić, za wczorajsze słowa. Było to bardziej nie miłe i nieodpowiednie zachowanie wobec ciebie. Wiem, że kochasz Natalię z całego serca i nigdy ją nie zostawisz. Przepraszam. - powiedziała, wyciągając prawą rękę w stronę Kuby.
- Nie trzeba było. Ale dziękuję za te miłe słowa - dodał z lekkim uśmiechem, ściskając jej dłoń.
- I chciałabym dodać, że możesz odwiedzać Natalię, kiedy tylko będziesz chciał. Drzwi dla ciebie są zawsze otwarte. 
- Bardzo mi miło. - stwierdził z jeszcze większym uśmiechem.
***
Pół godziny potem, zostałam wypisane ze szpitala. Poczułam wielką ulgę, że nie muszę już leżeć w tym nudnym pomieszczeniu i ciągle wpatrywać się w pustą, białą ścianę i słyszeć szpitalne odgłosy. Chociaż i tak w domu, muszę ciągle leżeć, to i tak , czuję się bardziej komfortowo i przyjemniej. Zaraz po wejściu do kuchni, otworzyłam lodówkę i przekąsiłam kabanosy z musztardą. Do tego oczywiście zrobiłam sobie herbatę z cytryną, po czym skierowałam się do mojego pokoju, stwierdzając,że z jedną ręką , żyje się gorzej. Nie można robić kilka rzeczy na raz, co kiedyś bardzo często mi się zdarzało. Paru rzeczy, nie potrafiłam zrobić samodzielnie, więc o jakąkolwiek pomoc prosiłam mamę. Z tej właśnie przyczyny, wzięła sobie trzydniowy urlop. Zrobiło mi się wstyd z racji tego, że dla mnie musi się tak poświęcać dla nowe pracy. I to jeszcze przez moją własną głupotę!
Położyłam się na swoim, wygodnym i cieplutki łóżeczku i wreszcie mogłam się poczuć jak kiedyś. Nie obeszło się od załączenia mojego laptopa i sprawdzenia skrzynek odbiorczych i powiadomień na portalach społecznościowych. Przez tydzień, zostanę w domu, więc pomyślałam, że założę bloga. No tak... Tego nigdy nie robiłam i nie potrafię robić, lecz czemu by nie warto spróbować?Posiadam już pamiętnik, ale blog to zupełnie inna sprawa. Pamiętnik czytam tylko ja, a blog może zobaczyć duża publiczność. W pamiętniku będę zamieszczała, bardziej osobiste rzeczy. Cóż! Zobaczymy co z tego wyjdzie! Moje tematy na blogu to "Wszystko i nic". Można powiedzieć, że będę tam zamieszczała swoje przemyślenia, jak i trochę prywatnego życia. 
Gdy wypiłam herbatę, usiadłam wygodnie przy biurku i zaczęłam pisać pierwszy post na blogu. Lewą ręką, było mi trudno cokolwiek napisać, lecz jakoś udało mi się wystukać coś na klawiaturze. Mam nadzieję, że dostanę choć kilka odpowiedzi, dotyczących moich problemów. Planuje pisać jakieś dłuższe  posty, ale jak na razie, nie mam na to siły. Spróbuję jutro. Po opublikowaniu postu, poprawiłam ogólny wygląd bloga. Klasyczny wygląd okropnie. Lubię skromność, więc poprawiłam tylko kilka szczegółów. Będę pewnie całymi nocami i dniami czekała na jakikolwiek komentarz...Ale w końcu i tak nic innego nie mam do roboty! 

______________________________________*___________________________________
Tak jak widzicie pojawiła się ZUPEŁNIE NOWA RZECZ NA BLOGU. MAM NA MYŚLI OSOBISTY BLOG NATALII :) JEŚLI WCZUWACIE SIĘ BARDZO W ŻYCIE NASZEJ GŁÓWNEJ BOHATERKI, GORĄCO ZACHĘCAM DO PRZECZYTANIA JEJ BLOGA :) I TERAZ MAM DO WAS PROŚBĘ, A ZARAZEM FAJNĄ RZECZ, KTÓRĄ MOŻECIE ZROBIĆ :) MIANOWICIE CHODZI MI O TO, ABYŚCIE PISALI POD 'JEJ' POSTEM , ODPOWIEDZI NA JEJ PROBLEMY. W TAKI SPOSÓB ZAPREZENTUJE KILKA Z NICH W KOLEJNYM ROZDZIALE :) ZACHĘCAM, BO SPRAWA JEST NAPRAWDĘ FAJNA :)!!!
W ogóle jakie wrażenie po rozdziale?
Całuję i kocham :)
O NOWYM ROZDZIALE INFORMUJE NA BIEŻĄCO NA MOIM ASKU :)
http://ask.fm/cherytalk

INFORMACJA O DALSZYM PROWADZENIU BLOGA TUTAJ :

https://www.facebook.com/pages/Opowiadanie-o-%C5%BCyciu-nastolatki/411548505585045?fref=ts